niedziela, 29 marca 2015

Joszko

Bycie matką nie może wykluczać mnie jako mnie. Jestem bałaganiarą, spotykam się ze znajomymi, zajmuję się swoimi pasjami. Czasem nie chce mi się żyć. Czuję się pogubiona, załamana i argumenty "Jesteś matką, masz dla kogo być silna"... mnie nie nie przekonują..
Bycie matką nie oznacza, ze człowiek staje się cyborgiem. Robotem. Jak można powiedzieć, że nie chciało się dziecka. No do cholery można, bo się go nie chciało. Genialny artykuł, polecam dla wszystkich tych, którzy mają sobie coś za złe w macierzyństwie. Każdy ma prawo do słabości, do przeżywania nieprzyjemnych emocji, do bycia wściekłym na swoje dziecko, ma prawo wydrzeć się w niebogłosy jeśli po raz setny prosisz, by pozbierało klocki a ono tego nie robi.
Czasem mam napady żalu do siebie o różne rzeczy, o błędy, które popełniłam. Mam prawo do tego, żeby tak się czuć, ale mam też prawo do popełniania błedów.
"Mam prawo, do dobrej zabawy, do najbardziej ciężkostrawnych myśli, nawet, mam prawo mieć prawo, mam prawo płakać, mam prawo się wstydzić"
Pidżama Porno
I kocham Zuz i Joszka w brzuchu, mimo tego że go nie chciałam. Nie chciałam tak bardzo, że chciałam usunąć ciąże. Byłam załamana, zagubiona i sama, na walizkach. Z 3,5 letnią Zuz u boku. Byłam prawie gotowa to zrobić. Powstrzymał mnie mój wegetarianizm. Tak wegetarianizm. Bo jakim cudem nie jem zwierząt, ponieważ nie chce ich mordować. Dlaczego więc miałabym zamordować własne nienarodzone dziecko. Nie miłość do dziecka wtedy mnie powstrzymała. Teraz się narodziła. Gdy czuję jego ruchy w brzuchu, słyszę bicie serca na usg. Jestem w szpitalu, bałam się, że coś mu się stanie. Tak na prawdę dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo go już kocham. I dziękuję Bogu, że powstrzymał mnie od tego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz