niedziela, 29 marca 2015

Nadeszła burza po ciszy.

Stało się. Nadeszła burza po ciszy. Lekkim powiewem wiosennego wiatru, zdmuchnęła ogromny pałac z układanych od dawna kart. Każda karta była starannie ułożona w poczucie bezpieczeństwa, spokój ducha. Ogromny pałac runął z hukiem. Zalany nawałnicą brudnego deszczu. Wszystko stało się kupą papierowego bagna. Nietrwałego. Bo kto kazał budować mi dom z papieru? Król i Królowa.. Do karty karta. Pssst.. Szepnęło przeznaczenie..Jeśli gównem się urodzisz, kanarkiem nie umrzesz.. Ale jak to? Przecież urodziłam się kanarkiem? Przeznaczenie miało złe informacje.. Jednak czasu już nie cofnęło. Siedziałam z Zuz na tej wielkiej, rozmokniętej kupie papierowej papki i nie znałam odpowiedzi na żadne jej pytanie. Kiedyś szłam z nią za rękę, pod ogromną górę, niosąc plecak pełen kamieni. Gdy dotarłam na szczyt byłam z nas taka dumna. Po drodze jadłyśmy banany, świeciło słońce.. Siedziałyśmy nad strumykiem, do którego po kolei wrzucałyśmy ciężkie kamienie z przeszłości. A teraz, plecak znów napełnił się kamieniami, a my siedzimy tutaj bez poczucia bezpieczeństwa i bez słońca na horyzoncie.. Niedługo na świat przyjdzie Joszko. I razem z nami zanurzy się w bagnie. Co mogę im dać? Co mogłam im dać? Przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz